NIBYNOC // Jay Kristoff - wrażenia po powtórnej lekturze

 ,,NIBYNOC" Jay Krestoff

,,Nibynoc" to książka, która szczególnie przyciąga mroczną okładką i czerwonymi grzbietami. Wydanie, które z pewnością nie jedna okładkowa sroka chciałaby mieć w tym oczywiście ja i dlatego przeczytałam ją po raz drugi. Za pierwszym razem też czytałam w wersji papierowej, z tym że stwierdziłam, iż chcę mieć na półce wszystkie części, więc żeby w ogóle zabrać się za drugi tom, który też już posiadam postanowiłam przeczytać pierwszy po raz drugi, bo prawie nic nie pamiętam. Czy zmieniły się moje wrażenia tym razem? Wydaje mi się, że nie bardzo.



"Jeśli nie możesz zranić tych, którzy zranili ciebie, czasem wystarczy zranić kogokolwiek." 

Jest to historia Mii Corvere, której ojca uznanego za zdrajcę i powieszono. Osierocona i bez przyjaciół zostaje znaleziona przez starszego pana, dawnego zabójcę, który postanawia ją wychować i uczyć, a następnie wysyła ją do Czerwonego Kościoła, w którym razem z innymi ma się wyszkolić na zabójczynię. 

Główna bohaterka jest cudowną, silną, niebezpieczną i charyzmatyczną postacią, której nie da się nie lubić. Przez to co przeszła w swoim życiu z chęcią śledziłam jej losy i starania. Kibicowałam jej we wszystkim co robiła, a rzadko się zdarza by bohater nie zrobił czegoś irytującego. Mamy tutaj jeszcze jedną tajemniczą postać, która jest jakby częścią Mii, czyli Niby-kot (cień), dzięki któremu mamy trochę dawki czarnego humoru.

"- Nazywanie ostrza to idiotyzm zarezerwowany dla bohaterów. Mężczyzn, o których śpiewa się pieśni, opowiada historie, nazywa się na ich cześć bachory. Dla ciebie i dla mnie jest droga, która biegnie przez cienie. Jeśli zatańczysz, jak trzeba, nikt nie pozna nawet twojego imienia, nie wspominając już o majchrze za twoim pasem. Będziesz plotką. Szeptem. Myślą, przez którą łajdacy tego świata będą się budzić zlani potem podczas nibynocy. Ostatnie, czym kiedykolwiek się staniesz na świecie, dziewczyno, to czyjąś bohaterką.
Mercurio oddał jej sztylet. 
- Ale będziesz dziewczyną, której bohaterowie będą się bali."

Wiecie jaki wstęp zaserwował nam autor? Zacytuję:
"Ludzie często wypróżniają się w chwili śmierci. Mięśnie wiotczeją, ich dusze odlatują z trzepotem, a wszystko inne po prostu... wyślizguje się z ich trzewi." 
Zaskoczył mnie ten realizm, bo co jak co, ale tego się nie spodziewałam. Faktycznie autorzy, bądź reżyserzy na ogół pomijają takie fakty. Także pierwsze co musicie wiedzieć przed lekturą tej książki to, to że autor się nie cacka z łagodnymi opisami, każdą śmierć, paskudne rany, czy zatrucia opisuje bardzo realistycznie. Jego język jest trudny, wulgarny ale też niesamowicie barwny a fabuła szczegółowa.

2 wady, które najbardziej przeszkadzają mi w tej książce: 

  • Jay Kristoff wykreował swój własny świat i rozumiem, że chciał go dopracować w najmniejszych szczegółach, ale moim zdaniem przedobrzył. Prawie na każdej stronie mamy jakieś przypisy do tekstu, tłumaczące daną rzecz lub po prostu są jako dodatek, przytyk narratora. I naprawdę jest to całkiem fajne, ale tego nie dość, że jest bardzo dużo, to jeszcze te przypisy czasami zajmują nawet pół strony. Psuło to trochę przyjemność z lektury. 
  • Książka jest napisana w formie trzecioosobowej, czego bardzo nie lubię i brakowało mi wglądu w mózg bohaterki, w to co czuje i w jej emocje. Było mnóstwo momentów, w których wolałabym, żeby były w formie pierwszoosobowej. 



Podsumowując ,,Nibynoc" jest niesamowicie dobrą książką fantastyczną. Płynna akcja, różnorodni i z charakterem bohaterowie, intrygi, subtelny i zakazany romans, rywalizacja, zemsta, dobrze wykreowany świat i pewnie wiele innych rzeczy, które kochacie w fantastyce. Okaj przyznaję, że jednak książka mnie tak nie porwała i nie wciągnęła jakbym tego chciała, ale nie zmienia to faktu, że nie doceniam kunsztu autora. Także jak najbardziej polecam po nią sięgnąć. 




Książka spodoba się fanom powieści Sarah J. Maas oraz ,,Szóstki Wron". 





Komentarze