"W dzisiejszych czasach ludzie niczego się nie uczą, są słabi, małostkowi, traktują dar życia z taką apatią, jakby to wszystko było tylko reklamówką Pepsi."
Znów dałam się porwać niesamowitemu thrillerowi, który dostarczył mi wrażeń aż na kilka dni. Książka jest naprawdę gruba, więc jest co czytać. Ja właśnie miałam ochotę na coś dłuższego i wciągającego, więc postawiłam na ,,Nocny film", który całkiem sporo razy mignął mi na Instagramie.
Jest to historia pewnego dziennikarza śledczego, a może Ashley, trudno powiedzieć. Pewnego dnia córka reżysera największych, najbardziej przerażających i najlepszych horrorów ginie w szyldzie windy w starym budynku. Zostało to uznane za samobójstwo, jednak Scott McGratha postanawia przyjrzeć ten sprawie bliżej.
Piszę tę recenzję kilka godzin po lekturze, więc moje emocje są totalnie świeże, a mój mózg jeszcze nie zdołał się uspokoić. Nawet nie wiecie jak bardzo zryła mi głowę ta historia. Stwierdzenie, że ta książka to thriller psychologiczny jest jak najbardziej adekwatne.
Jestem również bardzo strachliwą osobą i staram się omijać horrory, ale czasami się nie da, nie sądziłam, że pojawią się tutaj takie elementy grozy. Najbardziej przerażają mnie rzeczy nadnaturalne. Mówię Wam ledwo przez nią zasnęłam.
"Życie to pociąg towarowy, który pędzi ku jednej tylko stacji, a nasi bliscy przemykają za oknami jako smugi światła i barw. Nie da się go zatrzymać ani nawet spowolnić."
Styl pisania Marishy Pessl jest naprawdę fajny, bo pojawia się tutaj dużo opisów, a nawet długich dialogów, które mnie nie nudziły, a wręcz tylko bardziej pochłaniały, sprawiały, że moja wyobraźnia działała na najwyższych obrotach, a to fikcyjne wydawało się wręcz czasami realne.
Autorka serwuje nam niezłą ucztę czytelniczą. Ta ilość stron sprawiła, że tylko bardziej wczułam się w powieść i więcej mi zostało w pamięci.
Podczas czytania miałam dwa pytania, na które bardzo chciałam znać odpowiedź i bohaterowie również. Co mnie bardzo zaskoczyło, że myślałam, iż odpowiedź będzie finałem książki, a okazało się, że autorka zdradziła mi już wszystko 200 str. przed końcem, jednak to było tylko złudzenie, bo potem dostałam jeszcze ciekawszy kąsek.
Z tyłu książki napisane jest "W tej historii nie ma ani jednego kłamstwa. Nie ma też jednej prawdy", trudno było mi w to uwierzyć, ale to prawda. Kłamstw nie było, a każda prawda ujawniania była stopniowo. To było naprawdę ciekawe, sprawiło, że podczas szukania bardzo się skupiałam, by jednak dowieść, że to nie prawda, ale kurcze... Nie wyszło.
Bohaterowie są bardzo ciekawi, oryginalni i trochę tajemniczy. Scott, główny bohater trochę mnie irytował, bo serio przesadzał w tym dążeniu do znalezienia prawdy, a co najśmieszniejsze, że robił to tak o dla siebie. Jak można rozgrzebywać sprawę i się narażać, tylko po to by se ot tak poznać prawdę? Nie miał absolutnie żadnego celu, oprócz wiedzy. Chyba nikt mu nie powiedział, że "ciekawość to pierwszy stopień do piekła". Tak się zaciekawił, że serio trafił tam trafił.
"To okropne, że ludzie, którzy cię rozumieją, zawsze szybko znikają. A tych, z którymi nigdy nie będziesz nadawać na tych samych falach, nie możesz się pozbyć."
Jeszcze bardziej ciekawszym elementem książki są wstawki jak w "Illuminae", czyli mamy tu zdjęcia, urywki gazet, strony internetowy, jakieś akta itp., naprawdę fajnie kontrastują z fabułą i nadają jej realności.
,,Nocny film" dostarczył mi wiele emocji, niezapomnianych wrażeń i historię, która zostanie w mojej pamięci na długo. Naprawdę świetna i dopracowana książka. Znalazłam tylko jeden błąd logiczny, co jest aż dziwne, bo ja nigdy ich nie widzę.
Kochani polecam Wam ten tytuł naprawdę bardzo gorąco, świetnie nadaje się na jesienne klimaty.
Z kodem "lost5" macie dodatkowe 5% rabatu.
Komentarze
Prześlij komentarz