Tak często sięgam po bezwartościowe i lekkie książki, że teraz po przeczytaniu Magicznych lat w końcu mogę powiedzieć, że przeczytałam coś wartościowego. Ostatnia książka tego typu, którą przeczytałam była to Mroczna materia i było to w grudniu!
Widziałam ten tytuł na końcu książki Łabędzi śpiew tego samego autora i przyznaję zaciekawił mnie, ale nie sądziłam, że uda mi się przeczytać. Przez przypadek trafiłam na nią w bibliotece, ale bardzo się tego cieszę.
Już na wstępnie wiedziałam, że będzie do dobra powieść, ponieważ McCammon zachwycił mnie przepiękną epopeją - Łabędzim śpiewem.
Obiecałam sobie nie pisać za dużo o fabule, ale napisze Wam bardzo króciutko o czym mniej więcej jest ta książka, bo właśnie fabuła najbardziej mnie zaintrygowała. Powieść opowiada o chłopcu, który pewnego dnia widzi jak do bardzo głębokiego jeziora w za miasteczkiem wpada samochód ze zmasakrowanym, nagim i przypiętym kajdankami ciałem. I od tamtego dnia, chłopiec krok po kroku próbuje rozwikłać, kto to zrobił.
Jest to kolejny tytuł o którym chciałabym powiedzieć tak wiele, a jednocześnie ciężko jest mi cokolwiek napisać, chociaż mam masę kłębiących się myśli. Mam wrażenie, że tę książkę nie ocenia się źle, tylko stara się zrozumieć. Najwyraźniej autor ma takie pióro, skoro już o kolejnej jego książce tak mówię.
Bardzo poruszył mnie piękny wstęp do książki, są to szczere słowa autora wprowadzające do powieści. Zdradzam nam kilka faktów oraz dlaczego napisał tę książkę. Naprawdę polecam czasem czytać wstępy jeśli ktoś tego nie robi.
"Słyszymy, że jesteśmy już dość duzi. Każe się nam wreszcie dorosnąć, na miłość boską. A wiecie, dlaczego nam to mówią? Bo ludzie, którzy nas pouczają, boją się naszej nieokiełznanej młodości, bo nasza czarodziejska moc sprawia, że czują wstyd i tęsknotę za tym, czemu pozwolili rozsypać się w proch."
Przyznaję książka czasami mnie nudziła, ale o dziwo wciąż byłam skupiona na fabule, zazwyczaj jak jakaś książka mnie nudzi, to nawet nie wiem co czytam, a tutaj właśnie miałam odwrotnie. Nie była kiepska, po prostu czasami za wiele się nie działo, autor chciał abyśmy dogłębnie wczuli się w książkę i poznali miasteczko, w którym żyje chłopak.
Chociaż Magiczne lata są z perspektywy 12-letniego chłopca, to powieść jest bardzo dojrzała, a wydarzenia w niej są bardzo drastyczne i opisane naprawdę tak, że aż czasami człowieka mrozi krew w żyłach. Autor jak zwykle postanowił trochę przegiąć i w tej książce też musiał wcisnąć jakieś totalnie niedorzeczne i bezsensowne wątki fantastyczne, których nawet nie wyjaśnił. Jest w książce pewna absurdalna rzecz, która gryzła mnie aż do końca, ale i tak się nie dowiedziałam, po co ona była.
A jeszcze bardziej mnie wkurzało, że dorośli jak zwykle nie wierzą dzieciom, bo dzieci oczywiście mają wybujałą wyobraźnię! I tak mnie to irytowało, że chłopak nie mógł nic nikomu powiedzieć, bo by powiedzieli, że zmyśla.
Podsumowując książka bardzo mi się podobała, była magiczna, poruszająca, często naprawdę mocno przerażająca. Jest to przepiękna powieść o dojrzewaniu, rasizmie (akcja książki toczy się w latach XX w Ameryce) i o śmierci. Nie potrafię nawet wyrazić tego, jak bardzo mnie ta powieść poruszyła i jak bardzo się w nią zagłębiłam. Czułam się niemal tak jakbym przeżywała to wszystko razem z tym chłopcem. Autor stworzył historię, która nie pozostanie Wam obojętna i która zapadnie Wam w pamięć na długo. Jestem również dozgonnie wdzięczna pisarzowi, że nie zostawił mnie z otwartym zakończeniem, a napisał epilog, który pięknie domyka całą historię. Nie potrafię wyrazić jak bardzo kocham tę książkę. "Jest to arcydzieło współczesnej literatury." Zdecydowanie więcej osób powinno po nią sięgnąć.
9/10
Komentarze
Prześlij komentarz