weheartit.com |
Gorączkowe połykanie stronic?
Czytanie zawsze przynosiło pożytek nieoczywisty. Mówiąc otwarcie, nie wiem, jaka korzyść płynie z pochłaniania opasłych czytadeł, których treść zapominamy najdalej po miesiącu, po roku ich fabuły zaczną nam się łączyć i plątać, a po 2 latach nie będziemy już w stanie przypomnieć sobie nawet tytułu czy autora książki. "Ja po tytułach nie zapamiętuję" - przyznała pewna studentka na egzaminie z literatury. "Po autorach też nie."
Kapitalny problem: zapamiętywanie!
Bo jaki sens w bezmyślnym, gorączkowym połykaniu stronic, gdy i tak wkrótce nie będziemy pamiętać ani opowiedzianej historii, ani postaci, ani opisywanych realiów? By czytać z pożytkiem, trzeba starannie wybierać lektury, a potem robić notatki, czasem do nich wracać. Utrwalać zdobytą wiedzę, porównywać książki na podany temat, pogłębiać, poszerzać, dyskutować z autorem.
Bez tłoku przy stoiskach
To prawda, że wielkiego tłoku przy stoiskach z książkami na razie nie ma. No, ale nie ma też promocji, rozgłosu, informacji przyciągającej uwagę klienta. W telewizji łatwiej zwrócić uwagę na śliczną dziewczynę polecającą zakup letniego podkoszulka, nie mówiąc już o kostiumie bikini, niż na czytelniczkę w średnim wieku zagłębioną w lekturze. Że niby to nieważne? Ale dzisiaj wszystko jest ważne!
Tam gdzie mamy do czynienia z wolnością wyboru, tam i tylko tam pojawia się reklama!
A jak reklamowane są książki? Bardzo marnie, bo nie wydaje mi się, by szeroką publiczność przekonali celebryci zachęcający do kupowania słownika języka polskiego albo książki kucharskiej...
Pinterest @VickyM |
Szlachetna czynność
To są właśnie rozkosze demokracji wynikające z wolności wyboru. Dlaczego czytelnictwo miałoby tym prawom nie podlegać?
Może dlatego, że czytanie to czynność szlachetniejsza, wzbogacająca człowieka, czyniąca go istotą lepiej wychowaną, bardziej odpowiedzialną i mądrzejszą pod każdym względem?
Czytać dla samego czytania, czytać cokolwiek, czytać nawet wówczas gdy nie mam najmniejszej ochoty? Czytać bo inni mi każą (a inni niby wiedzą lepiej)? Czytać, by poprawić niepokojące statystyki? Chyba nie tędy droga!
Jakiś pożytek z lektury marnych czytadeł, tandetnych kryminałów i sensacji skłaniających raczej do ziewania niż dreszczu emocji? Powinniśmy czytać, bo zapominamy liter? Ależ to nam nie grozi, bo nawet mimo woli czytamy napisy, informacje, ogłoszenia, reklamy, komunikaty, nagłówki gazet. Atakują nas na ulicy, w metrze, w tramwaju, w urzędzie, na poczcie, w sklepie. Właściwie po takiej wyprawie przez miasto na czytanie książek nie mamy już ochoty, bo... naczytaliśmy się!
I wcale nie jest prawdą, że te przypadkowe "lektury" nas nie wzbogacają. Dowiadujemy się z nich może nawet więcej o otaczającym świecie niż z marnej książki, uznanej przez nie wiadomo kogo za "światowy bestseller".
rebloggy.com |
Szperanie i dumanie na wyprzedażach
Uwielbiam wszelkiego rodzaju wyprzedaże, chociaż znajomi twierdzą, że w ten sposób zaśmiecam swoją bibliotekę, kupując książki niepotrzebne i niespecjalne potrzebne. Nie potrafię się jednak powstrzymać, widząc reklamę punktu sprzedaży taniej książki. Muszę zaraz kupić. Bo przecenione książki to nieszczęsne istoty, którym powinniśmy pomóc, przedłużyć ich żywot, uratować przed zmieleniem, oddaniem na makulaturę albo jeszcze gorszym losem. Przegrzebałem więc może trzysta tytułów, odnotowując w pamięci nazwy wydawnictw, które nie chciały drukować moich moich książek, licząc na to, że ktoś kupi przewodniki, poradniki kucharskie, biografie młodziutkich jeszcze piłkarzy, no i oczywiście czytadła znane z telewizji, wynurzenie celebrytów...
Źródło: "Gazeta Angora"
Komentarze
Prześlij komentarz