Hig przeżył epidemię grypy, która wytrzebiła niemal całą ludzką populację. Mieszka w hangarze na małym opuszczonym lotnisku wraz ze swoim psem i jedynym sąsiadem – mizantropem nie rozstającym się z bronią. Ale kiedy w pokładowym radiu natrafia na transmisję z innego lotniska, budzi się tkwiąca w nim głęboko nadzieja, że gdzieś istnieje inne, lepsze życie, podobne do tego, które utracił. Ryzykując wszystko, Hig wyrusza na wyprawę tam, skąd nie będzie już mógł powrócić, nie tankując: kieruje się do źródła zaszumionego sygnału radiowego. To, co go czeka i z czym musi się zmierzyć, jest i lepsze, i gorsze od czegokolwiek, czego mógł się spodziewać.
Sięgnęłam po tą książkę z polecenia Olgi z Wielkiego Buka, bo tak pięknie o niej powiedziała, że od razu zapragnęłam ją przeczytać i tak oto udało się po nią sięgnąć. Czy jestem z tego powodu zadowolona czy rozczarowana? I czy warto po nią sięgać?
Jest to idealna postapolikaptyczna powieść dla dorosłych, która każe nam się zastanawiać nad życiem i nad naszymi wyborami. Czy to, że przeżyjemy jest zbawieniem, czy też niepotrzebnym bólem. Główny bohater Hig mieszkający na lotnisku jest wrażliwym i ciepłym człowiekiem, a z kolei Bangley jego przyjaciel jest maniakiem broni, który zabija każdego, kto się zbliży do lotniska. 2 różne osoby, które razem mogą wszystko. Przez powieść przewija się jeszcze kilka innych wspaniałych postaci.
Świat po masowej chorobie został dość barwnie przedstawiony, aczkolwiek autor mógł trochę brutalniej przedstawić tą przyszłość, żeby był lepszy efekt. Jak żyć, gdy jedyne pożywienie jakie masz to, to co sobie wyhodujesz lub upolujesz? Czyli wracamy do czasów z przed prądu. Podoba mi się środowisko, w którym występują bohaterowie i jak sobie radzą. Zawsze chciałam coś przeczytać, jak główny bohater musi sobie sam poradzić na łonie dzikiej natury i ta książka zaspokoiła moje oczekiwania.
Przez pół książki, trochę się nudziłam, bo mimo wszystko w tej książce akcji za bardzo nie ma. 2 razy chciałam ją porzucić, ale w ostateczności zbyt zaciekawiło mnie, jak to się wszystko skończy, żeby ją jednak zostawić i rzeczywiście później się bardzo ciekawie rozkręciło i aż żal było kończyć powieść.
Książka jest wydana dość dziwnie, ponieważ każdy akapit i każde zdanie bohatera jest oddzielone enterem.
W tej książce takie coś jak interpunkcja nie istnieje. Nie ma myślników, które oddzielają zdanie bohatera między treścią. Przecinki i kropki są dziwnie zastosowane i dość często. Oczywiście jest to celowy zabieg w książce. Trochę to utrudnia czytanie, ale też w pewnym sensie ułatwia. No po prostu jedyna w swoim rodzaju.
Nie śmiałam się przy niej, ani też nie płakałam jak to mówią ludzie, ale z pewnością skłoniła mnie do refleksji i to głębokich, co jest ogromną zaletą tej książki. Jest to opowieść o człowieku, który gotów jest zaryzykować, by odnaleźć życie, siebie i wiarę. Poruszająca i realistyczna powieść o przyszłości. Dzięki niej możemy poszybować w głowach daleko w przyszłość. Do gwiazd... Polecam, całym serduszkiem! ♥
Sięgnęłam po tą książkę z polecenia Olgi z Wielkiego Buka, bo tak pięknie o niej powiedziała, że od razu zapragnęłam ją przeczytać i tak oto udało się po nią sięgnąć. Czy jestem z tego powodu zadowolona czy rozczarowana? I czy warto po nią sięgać?
,,Dom. Chociaż skromny. Chociaż do stracenia nie mam nic. Nic to jednak coś."
Jest to idealna postapolikaptyczna powieść dla dorosłych, która każe nam się zastanawiać nad życiem i nad naszymi wyborami. Czy to, że przeżyjemy jest zbawieniem, czy też niepotrzebnym bólem. Główny bohater Hig mieszkający na lotnisku jest wrażliwym i ciepłym człowiekiem, a z kolei Bangley jego przyjaciel jest maniakiem broni, który zabija każdego, kto się zbliży do lotniska. 2 różne osoby, które razem mogą wszystko. Przez powieść przewija się jeszcze kilka innych wspaniałych postaci.
Świat po masowej chorobie został dość barwnie przedstawiony, aczkolwiek autor mógł trochę brutalniej przedstawić tą przyszłość, żeby był lepszy efekt. Jak żyć, gdy jedyne pożywienie jakie masz to, to co sobie wyhodujesz lub upolujesz? Czyli wracamy do czasów z przed prądu. Podoba mi się środowisko, w którym występują bohaterowie i jak sobie radzą. Zawsze chciałam coś przeczytać, jak główny bohater musi sobie sam poradzić na łonie dzikiej natury i ta książka zaspokoiła moje oczekiwania.
,,Życie i śmierć żyły sobie nawzajem. Do takiego doszedłem wniosku. Śmierć tkwiła w nas wszystkich, oczekując na cieplejsze noce, osłabiony układ, chrząszcza, jak w umierających teraz czarnych drzewach w górach. A życie tkwiło w śmierci, zjadliwe i nieustępliwe jak szczep grypy. I takie powinno być."
Książka jest wydana dość dziwnie, ponieważ każdy akapit i każde zdanie bohatera jest oddzielone enterem.
W tej książce takie coś jak interpunkcja nie istnieje. Nie ma myślników, które oddzielają zdanie bohatera między treścią. Przecinki i kropki są dziwnie zastosowane i dość często. Oczywiście jest to celowy zabieg w książce. Trochę to utrudnia czytanie, ale też w pewnym sensie ułatwia. No po prostu jedyna w swoim rodzaju.
,,Czy można kochać tak rozpaczliwie, że życie jest nie do zniesienia? Nie mówię o nieodwzajemnionej, mówię o życiu wewnątrz tej miłości. W jej wnętrzu i w rozpaczy. Bo wiedząc, że się skończy, bo wszystko. Się kończy."
Nie śmiałam się przy niej, ani też nie płakałam jak to mówią ludzie, ale z pewnością skłoniła mnie do refleksji i to głębokich, co jest ogromną zaletą tej książki. Jest to opowieść o człowieku, który gotów jest zaryzykować, by odnaleźć życie, siebie i wiarę. Poruszająca i realistyczna powieść o przyszłości. Dzięki niej możemy poszybować w głowach daleko w przyszłość. Do gwiazd... Polecam, całym serduszkiem! ♥
Ocena: 8/10
Autor: Peter Heller
Przełożyła: Olga Siara
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 362
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: INSIGNIS
Komentarze
Prześlij komentarz